Doszło do niesmaku, sąsiad kibicował w ostatniej ligowej kolejce drużynie Legii; miasto Kraków dawno nie widziało czegoś podobnego, z wyjątkiem pewnego warszawskiego pudla, który dotarłszy w asyście swej fiokowej pani do eleganckiej posiadłości, zaczął odlewać się na dworze zamiast na polu. Odwróćmy jednak sytuację chwilowo: czymże jest takie polewanie dworu wobec obciachu w oczach sąsiada? Hę? Niczym jest. Auto kupuję się przecież w połowie dla siebie, a w połowie dla niego. Nie wypada też w obecności sąsiada nie wyciągnąć nowej komórki czy nie wspomnieć o wielkich planach wakacyjnych. To się po prostu nie godzi.
Czytaj dalej >>
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą