Najpierw zarzuciłam mu (bo to był pan), że strasznie niewyraźnie mówi, słowo daję, faktycznie miał problem z wymową - nie miałam w planach go wkurzyć, ale jak zauważyłam, że przy trzecim powtórzeniu nazwiska i firmy w imieniu której dzwoni, zaczął nieco bulgotać, to nie mogłam się powstrzymać. Jak już w końcu doszliśmy do tego jak się nazywa i skąd dzwoni, zapytałam, skąd ma mój numer, bo nie przypominam sobie, żebym jemu dawała swój numer - a jego firmy nie lubię od lat, więc szans nie ma, żebym im dobrowolnie telefon podała. A on mi na to, ze w bazie mają i takie tam - to zaczęłam dociekać że skąd się w ich bazie wziął, bo ja nie wyrażałam zgody, a on mi na to, że coś tam coś, kupili od kogoś innego, więc zaczęłam dociekać, od kogo "bo widzi pan, ja sobie notuję, gdzie wpisuję swój numer telefonu i ja muszę to zweryfikować" (
)
Pogruchaliśmy jeszcze chwilę o tym telefonie, a potem on mi wyskakuje z tekstem, że on mi koniecznie musi przedstawić kilka informacji od swojego zleceniodawcy i czy on już może. Powiedziałam, że nie może, bo nie wyjaśniliśmy jeszcze kilku kwestii, a poza tym, czuję, że go denerwuję. I że nie czuję z nim porozumienia. Po tym się już pożegnałam. A pan, usłyszałam to wyraźnie, odetchnął z ulgą