jakoś nie jestem przekonany, może być? Zastanawiam się, czy nie puścić historii innym torem, a to gdzieś zostawić obok
Dwa pierwsze zdania kończyły poprzednią część
Wkurzony literat pracował znacznie bardziej efektywnie. Co prawda, takie irytowanie Dudusia zazwyczaj podnosiło odsetek ofiar w danej legendzie, ale takie straty Antoś był w stanie przyjąć na swoje barki i sumienie.
- Historie, Chomiku. – Odpowiedział Duduś.
- Często Cię rozumiem, ale jeszcze częściej nie nadążam.
- Historie, jest ich do opowiedzenia co najmniej z tysiąc. Jeśli nie więcej. Nie skupiam się na powieści z prostej przyczyny. Musiałbym związać się z bohaterem, może grupą bohaterów i opowiedzieć jedną historię.
- Każdy przecież może mieć swoją, osobną. – Nie zgodził się bibliotekarz.
- To nic, nadal będą tworzyć tę jedną, wspólną. Nie ma znaczenia, że każdy z nich będzie miał inną przeszłość, inne pochodzenie, czy rozbieżne doświadczenia. Wszystko musi się opierać na założeniu, że prędzej czy później ich losy się splotą, by doprowadzić do zakończenia opowieści dotyczącej pewnego podmiotu. A ja nie chcę się wiązać na tak długo z jedną linią.
- Bzdura, przecież istnieje mnóstwo powieści wielowątkowych. Historie się przeplatają w wielu punktach, ale są osobnymi bytami. Tak jak na przykład autostrady. Biegną sobie ze wschodu na zachód, południa na północ , lub jak tam wymyślił ich twórca. A przecież się przecinają.
- Kiepski przykład. Przecinają się, w teorii, bezkolizyjnie. Czyli historia „A” przebiega bardzo blisko historii „B”. Nad nią, pod nią, ale nie przez nią. Podążając za twoją analogią, historia „A” musiałby zjechać ze swojego toru i dołączyć do historii „B”. Więc jego droga by się skończyła. Finito. W miejscu zetknięcia coś definitywnie należałoby zakończyć.
- Połączone dwie historie, to przecież zupełnie nowa. – Nie dawał za wygraną Chomik. Swego czasu, przy dłuższym posiedzeniu nad trunkami i drukami, przysiągł sobie, Dudusiowi oraz pradawnym Bogom, o których akurat czytali, że zmotywuje przyjaciela do napisania kolejnej powieści. – Powiem Ci co jest istotą problemu. Boisz się.
- Co takiego? – Duduś aż się poderwał z ławeczki – Ja się boję? A może wyjaśnisz uprzejmie, czego się boję?
- Nie wiesz? Już Ci mówię. Boisz się poświęcić na dłużej. Obawiasz się oddania jednej sprawie, bo czujesz, że utkniesz albo ci się znudzi. Idziesz na skróty siedząc tylko przy legendach. W porządku, poświęcasz im dużo czasu i uwagi. Pomijając te pisane na odwal się. Ale mimo wszystko boisz się wsiąknąć na dłużej. Pytanie zasadnicze brzmi „dlaczego?”. Dlaczego pisarz boi się pisać? Talentu ci nie brakuje. Czas i materiały masz. Po pomoc i konsultacje zawsze masz do kogo przyjść. O każdej porze dnia i nocy. Wiesz przecież. A jednak pozostajesz przy krótkiej, no czasem nieco dłuższej formie. Zastanów się, opowieść o chacie skończymy pewno na dwa, góra trzy razy. Dzisiaj już wątpię, choć to możliwe. A przecież pisałeś już powieści, całkiem udane. Nagrodę masz na koncie. To nie zobowiązuje?
- Zobowiązuje. Dostarczam przecież moim czytelnikom świeżą porcję rozrywki każdego tygodnia. Czy jak tam często wychodzi to pismo.
- Tak, i jeszcze za marketing i reklamę robisz. Może zacznij pisać też hasła promocyjne. Twoje ostanie zdanie zasługuje na nagrodę gównianej reklamy roku.
Pierwsze skrzypce grał już alkohol. Nie wiadomo ile trwałaby jeszcze ta bezowocna przepychanka słowna, gdyby nie rozległ się pojednawczy głos pani Zosi.
- Te, mądralińscy, długo jeszcze zamierzają tak pierdolić? Zamykać już czas. Porządni klienci poszli do domów, czy gdzie tam planują dzisiaj spać. Tylko wasze manele zostały przy stoliku, i wy, dwie nieszczęsne łajzy, szukające natchnienia nad szklanką piwa. Zabierać mi się raz, dwa i nie wcześniej jak jutro przed piętnastą mogę was dalej gościć. Dzisiaj bar zamknięty. Koniec tego bajdurzenia.
- Tak jest pani Zosiu. – wspólnie odpowiedzieli przyjaciele i zebrali się do poskładania swoich klamotów. Z barmanką nie ma żartów. To wiedza powszechna.
- A my jeszcze nie skończyliśmy – powiedział Antoś.
- Dopiero zaczęliśmy, mój drogi, dopiero zaczęliśmy…