Dziś w „Zatrzymanych w kadrze” znalazły się, między innymi, efekt eksperymentów pewnego rosyjskiego naukowca, blondynka balansująca na krawędzi oraz uczestnik gry w „rosyjską ruletkę”.
Zdjęcie przedstawia amerykańskiego wulkanologa Davida A. Johnstona, który siedzi wygodnie na składanym krześle. Jednak 18 maja 1980 r., zaledwie trzynaście godzin po zrobieniu tego zdjęcia, doszło do erupcji Mount St. Helens, w wyniku której zginęło 57 osób, w tym Johnston. Johnston jako pierwszy poinformował o erupcji Mount St. Helens, przekazując przez radio swoje ostatnie słowa: „Vancouver! Vancouver! Rozpoczęło się!”. Jego ciała nigdy nie odnaleziono, ale wrak jego przyczepy odkryto w 1993 roku.
Wiosną 1954 roku fotograf
Los Angeles Times, John Gaunt, przebywał na podwórzu swojego domu na plaży, kiedy usłyszał hałas dochodzący z plaży. Chwycił aparat i rzucił się w stronę wody. Na miejscu zobaczył parę ze zdjęcia powyżej, obejmującą się i przerażoną. Fotograf zrobił zdjęcie obejmującej się parze, nie wiedząc, co dokładnie im się przytrafiło. Byli to sąsiedzi fotografa, małżeństwo McDonald. Okazało się, że ich półtoraroczny syn bawił się na podwórku przed domem, ale w pewnym momencie dotarł na plażę, gdzie porwała go fala. Jego ciało odnaleziono później kilka kilometrów od wybrzeża.
Fotografia ukazała się 3 kwietnia 1954 r. na łamach „Los Angeles Times”, a w 1955 roku otrzymała Nagrodę Pulitzera.
28 czerwca 1970 roku w zoo w Erywaniu doszło do wielkiego zamieszania. Tłum gości z ciekawością obserwował, jak grupa pracowników zoo próbowała zawrócić błąkającego się na wolności słonia Wowę do jego wybiegu. Początkowo to, co się działo, przypominało atrakcję i nic nie zwiastowało zbliżającej się katastrofy. Nawet dzisiaj, wiele lat później, nie wiadomo na pewno, co właściwie stało się z dobrodusznym Wową i jaka była przyczyna dramatu, który się rozegrał.
Ojczyzną słonia Wowa były Indie. Kiedy miał rok, został wywieziony do Związku Radzieckiego. Tam trafił do jednego z ogrodów zoologicznych na Ukrainie, a w 1941 roku, wraz ze swoim opiekunem Iwanem, do Erywania. W ZSRR zwierzęta trzymano w ogrodach zoologicznych dla rozrywki zwiedzających, a nie w celu przywrócenia naturalnej populacji lub zachowania gatunku w niewoli. Nawet w cyrkach życie zwierząt było lepsze – więcej się ruszały i były lepiej odżywiane. Wowa musiał szukać jedzenia na własną rękę. Naprzeciwko jego zagrody było dużo roślinności, a on zrywał i zjadał wszystko, co tylko był w stanie dosięgnąć.
Jego pierwsza ucieczka była nieoczekiwana. Słoń zniszczył jedną z granic wybiegu i po ucieczce z niewoli zaczął wspinać się po zboczu góry, łapczywie zjadając trawę. Tym razem wrócił do zoo, chociaż Iwan sporo się nad tym napracował. To wydarzenie stało się swego rodzaju sygnałem – pracownicy zoo zdali sobie sprawę, że zwierzę uciekło z głodu. Nie było jednak możliwości zwiększenia racji żywnościowych – zoo w Erywaniu otrzymywało ściśle ograniczoną ilość żywności. Wkrótce znaleziono bardzo osobliwe wyjście z sytuacji. Za milczącą zgodą postanowili nie przywracać granicy wybiegu, aby zwierzę mogło czasem wyjść na wolność. Pod wieczór Iwan szedł do podnóża góry i razem z Wową cicho i spokojnie wracali do zoo. Podczas „nielegalnych” wypadów słonia nie odnotowano żadnych zdarzeń awaryjnych. Do 28 czerwca 1970 r.
Tego dnia Wowa jak zawsze poszedł na górę, żeby zjeść świeżą trawę. Tym razem Iwan spóźnił się z przyprowadzeniem Wowy i pobiegł po niego, gdy było już ciemno. Wracali inną drogą, nieznaną zwierzęciu, oświetloną latarniami elektrycznymi. Słoń raz po raz uderzał w latarnie. Później pojawiła się wersja, że być może doznał lekkiego porażenia prądem. Rano okazało się, że słoń opuścił zagrodę i nie reaguje nawet na polecenia swego opiekuna. Kiedy pracownicy próbowali zagonić słonia do zagrody za pomocą ciężarówki z wodą, ten rozerwał ciężki łańcuch przywiązany do jego nogi i zaczął z całej siły uderzać trąbą w klatki i płoty. Zmiatając wszystko na swojej drodze, ruszył w stronę wyjścia z zoo. Pracownicy zoo uznali, że nie ma potrzeby stosowania drastycznych środków, gdyż byli przekonani, że Wowa nie jest niebezpieczny i wkrótce się uspokoi.
Wowa wybiegł z zoo i znalazł się na jezdni. Zaczął podbiegać do samochodów, co wywołało u wielu naturalną panikę. Słoń tymczasem zauważył trolejbus i zaczął go pchać – wbił w niego czoło, tworząc w nim wgniecenie. Kierowca trolejbusu gwałtownie ruszył. Żaden z pasażerów nie odniósł obrażeń, ale Wowa z frustracji podniósł czyjś samochód i zranił się w kieł. W tłumie nikt nie wiedział, że słoń ze złamanym kłami odczuwa straszny ból, staje się niekontrolowany i agresywny...
Władze Erywania długo nie odważyły się podjąć ekstremalnych środków. Z Moskwy przyszedł jednak rozkaz, by zatrzymać zbuntowane zwierzę bez względu na środki. Pracownicy zoo próbowali odprowadzić Wowę do zagrody, ale ten nie był już posłuszny nawet Iwanowi. Żołnierze otrzymali rozkaz strzelania...
Tego samego dnia dyrektor zoo Tadevos Yeganyan wrócił z Niemiec do Erewania. Jak na ironię, chciano mu podarować wyjątkowy prezent – pistolet do wstrzykiwań, za pomocą którego w razie potrzeby zwierzętom można będzie wstrzyknąć środki nasenne i w ten sposób czasowo je zneutralizować. Ale dyrektor odmówił – albo był pewien, że go nie będą potrzebować, albo prezent był za drogi i niezręcznie mu było go przyjąć. Dowiedziawszy się o tym, co się stało, zdał sobie sprawę, jak poważny błąd popełnił.
Kiedy słoń runął na ziemię, jego opiekun Iwan również stracił przytomność, po czym przez długi czas dochodził do siebie w szpitalu. Rok później osobiście przywiózł do zoo nowego słonia z Brześcia do Erywania. Kilka lat po opisanych wydarzeniach Iwan zginął w wybiegu nowego słonia, gdy ten zaatakował go w przypływie wściekłości.
W 1953 roku zakończono budowę Garrison Dam i 11 czerwca nastąpiło otwarcie tamy. Tworząc tamę, rząd federalny zalał 156 000 akrów ziemi plemiennej, w tym stolicę plemienia. Ponad 300 rodzin i 1700 mieszkańców – co stanowiło wówczas 80 procent członków plemienia – zostało zmuszonych do przeprowadzki.
Plemiona zyskały wynagrodzenie, ale straciły 94% gruntów rolnych. W 1947 roku otrzymały 5 105 625 USD. Kwota ta została zwiększona do 7,5 miliona dolarów w 1949 roku, ale nie w pełni zrekompensowała im utratę ważnych pól uprawnych, domów, miast i grobów.
Bohaterką zdjęcia (a właściwie sekwencji 37 zdjęć podpisanych „Children of Europe. Poland. Tereska”) Davida Seymoura okazała się być Teresa Adwentowska, urodzona 9 czerwca 1940 roku. Jej ojciec prowadził kiosk warzywny (w którym sprzedawał również i słodycze) na Placu Narutowicza. Tereska jako czteroletnia dziewczynka przeszła piekło Powstania na Woli, gdzie Niemcy dokonali hekatomby ludności cywilnej. Miała niedowład prawej nogi i ręki, spowodowany odłamkiem, który
trafił ją w głowę i uszkodził centralny system nerwowy. Do końca życia
miała prawidłową prawą półkulę mózgu, druga zaś zatrzymała się na
poziomie 4-letniego dziecka. Dorosła już Teresa Adwentowska zmarła w Tworkach koło Pruszkowa w szpitalu psychiatrycznym w 1978 roku.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą