Szukaj Pokaż menu

Wielopak weekendowy CLI

87 731  
11  
Głupia sprawa. Czy zdarzyło Wam się kiedyś, że wstaliście w sobotę rano i nie było Teleran... znaczy Wielopaka? No to kiedyś musi być ten pierwszy raz.  Wszystko to wina redaktorro Kozaka. "Sorki, kasa się skończyła, chłopaki..." albo "Za swoje mam kupić?" - marudził.   No i proszę: kawały do wielopaka nie zebrane, autentyków na niedzielę nie ma... Trudno, raz się może każdemu zdarzyć. Najważniejsze teraz, żeby eropaka puścić terminowo. Dlatego wyszliśmy z inicjatywą odgórną:

Kliknij w ten link...

a po dziesięciu klikach redakcja otrzyma jedno Tyskie/Warkę/Żubra (niepotrzebne skreślić, potrzebne dopisać).

Tymczasem Redakcja JM życzy wszystkim bojownikom miłego weekendu i oczywiście spotykamy się za tydzień w normalnym wydaniu wielopaka. Pa pa!

Wielka księga zabaw traumatycznych LVIII

22 627  
3   7  
I bum i klik i trzask!Zaczyna się od niewinnej zabawy w piaskownicy, kończy na niewinnym spotkaniu motoroweru i roweru górskiego. A dodatkowo mamy atrakcje jazd rowerami, windami, węglarkami, pojedynki, wyzwania! Jednym słowem: trauma!

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


PIASKOWNICA

to było w 2 klasie podstawówki. Jak to w wielkim blokowisku w Sosnowcu, stworzonym dla ludzi z Huty Katowice, w samym środku zawsze była piaskownica (prowizora, ale była). Gdy zabawa piaskowymi babeczkami wraz z kumplami nas nie satysfakcjonowała, pomyśleliśmy, żeby zrobić mały bój. Z suchego piachu robiły się "bryłki", fajnie rozbijające się na ubraniu, nie czyniące jednak krzywdy. No i my sobie tak rzucamy, rzucamy i w pewnym momencie przyszła zgraja - w tamtym czasie - 15-latków. Widząc naszą "zabawę" zaczęli się bawić z nami, tzn. my z jednej oni z drugiej i dawaj go! Po pewnym czasie bryłki się skończyły i nie było broni. Najpierw kępy trawy, potem ziemia a na koniec kamienie i...

Prima aprilis już jutro!

64 318  
2   21  
Klikaj i zobacz więcej!Jako, że jutro dzień wyjątkowy, dziś podajemy garść pomysłów na jutrzejsze psikusy. Są to pomysły sprawdzone i przetestowane. Ale nic nie sugerujemy! Niech Twoja nieskrępowana niczym wyobraźnia zadziała!

Ja kiedyś wyłączyłam Tatusiowi telewizor. Wyjęłam wtyczkę, ale tak, że wydawało się, że jest w gniazdku. Trik prosty, a Rodziciel dość długo nie mógł się zorientować... Żeby nawet kabla nie sprawdzić...

by Litterka

* * * * *

Kiedyś, kiedyś mieliśmy w domu dwa takie same telewizory, jeden na dole, drugi na górze. Usiadłam cicho na schodach i wyłączyłam pilotem telewizor. Tato coś mruknął pod nosem, chrząknął i włączył ponownie TV. Ja za chwile znów wyłączyłam i włączyłam, tato nawet nie mruknął, tylko siedział zdębiały co chwila patrząc na pilota, którego przecież trzymał w ręku. Potem jeszcze trochę popstykałam i szybko uciekłam ze schodów. A jak wieczorem usłyszałam, że mówi do mamy :
- Wiesz, niby nowy a już coś szwankuje, cholerne japońskie badziewie... - to uświadomiłam sobie, że nigdy ojca tak nie wkręciłam.

by Mycha_

* * * * *

Ja tu już kiedyś o tym pisałem ale linka nie mogę znaleźć. Kiedyś koleżance na prima aprilis podmieniłem w grze w kulki (a właściwie hipopotamki) pliki graficzne. Różnokolorowe hipopotamki, które w grze miały zastosowanie jako kulki miały taki śmieszne mordki uśmiechnięte. Przerobiłem je nieco i w dniu 1.04 kiedy odpaliła grę wszystkie hipopotamki miały wywalone jęzorki. Niestety więcej nikomu nie robię takich numerów bo potem się załamałem. 
Koleżanka (blondynka) po kilkunastu minutach grania mówi :
- Ooo... jak się zdobędzie ileś tam ileś tam punktów to hipopotamki języki wywalają!

by Misiek666

* * * * *

To było takie banalne:
Mój brat 2 tygodnie wcześniej zdjął gips z prawej ręki po złamaniu.
Wpadłem do domu z krzykiem : Czesiek złamał lewą rękę !!
Rodzice biegiem z trzeciego piętra. Radość, że to żart była tak wielka, że nie poniosłem żadnych konsekwencji.

by Babebula

* * * * *

Dwa lata temu zrobiłem moją małżowinkę w książkowe bambuko. Kładąc się spać zrobiłem ponadplanową zmianę czasu - "kopnąłem" wszystkie zegarki (z wyjątkiem komórki i zegara w mikrofalówce) godzinę do przodu.
Sam mogłem pospać (miałem urlop), a wife miała pobudkę o 7.00. Budzik oczywiście o 7.00 (czasu "lokalnego") zadzwonił, moje nieszczęście wstało i nie zwracając na ciemności na dworze, dopełniło porannych formalności łazienkowo-toaletowych. W kuchni przypadkiem rzuciła okiem na mikrofalówkę - 6.25. Rzut oka na zegar w przedpokoju - 7.25. Komórka - 7.25, mikrofalówka - 6.25, budzik - 7.25.
Obudziło mnie łaskotanie. Otworzyłem jedno oko i usłyszałem romantyczne i pieszczotliwe "o ty żmijo, ty franco uboga, tak mnie zrobić w jajo..."

by Rpm

* * * * *

Swego czasu mój cioteczny prowadził dwa komisy samochodowe. 
W pewien prima aprilisowy poranek zadzwoniłem do niego z zastrzeżonego numeru i przedstawiłem się jako porucznik Szymański z prokuratury rejonowej. Poinformowałem go, że prowadzę śledztwo w sprawie oszustw podatkowych pana X i zapytałem czemu nie zjawił się w prokuraturze na przesłuchania.
Tytułem wyjaśnienia X to był jego najbliższy przyjaciel i wspólnik w interesach. 
Mój cioteczny najpierw zamarł przy słuchawce, potem zapytał się czy to żart, więc zapewniłem go że nie ma wg mnie w tej sprawie nic śmiesznego bo śledztwo zatacza coraz szersze kręgi, i że w związku z tym że "zaproszenie" do prokuratury nie dotarło umówiłem się z nim na zeznania w terminie 3 dni. Zanim się rozłączyłem zdążyłem wysłuchać jeszcze jego zapewnień, że wcale nie zna swojego kumpla X i w ogóle tylko spotkał go raz przypadkowo. Powinniście widzieć jego minę jak 10 minut później wybiegał z mieszkania spotkać się z tym swoim kumplem, który swoja drogą wiedział o dowcipie i jeszcze go dodatkowo postraszył.

by Pailee

* * * * *

Kilka lat temu, na naszym osiedlu w Katowicach, wspólny kumpel otworzył pub. Otworzył go w listopadzie i wszystko było ok, ale nadeszła wiosna i 1 kwietnia. Wiadomo każdy myśli o ogródku piwnym na wiosnę i tu nasunął mi się pomysł, a mianowicie zadzwoniłem do innego kumpla znanego z tego, że chętnie się napije jak ktoś mu postawi, a sam nie bardzo chce wyciągać pieniądze. Dzwonie i mówię: Cześć, jest tak że, u P. jest otwarcie ogródka piwnego z Żywca i są 2 beczki piwa do rozlania gratis na otwarcie, zaczynają o 15. Kumpel mocno podekscytowany piwem za friko podziękował za info i stwierdził, że na pewno tam się widzimy. Dopiero następnego dnia dowiedziałem się, że jak do niego dzwoniłem to był w Cieszynie na jakiejś robocie. Z tego Cieszyna urwał się z pracy, nie czekał na resztę (posiadającą samochód), wsiadł do pociągu i był juz o 16 na miejscu. Ogródek został otwarty tak naprawdę dopiero w połowie czerwca.

by Hipppek

* * * * *

Każdy z Was na pewno wie, że w drzwiach do łazienki/wc znajduje się zameczek służący do zamykania drzwi od wewnątrz, celem zabezpieczenia przed nagłym wtargnięciem osoby postronnej. Zapewne wiecie również, że część tego zameczka znajdująca się po zewnętrznej stronie ww. drzwi posiada szczelinę, która pozwala w nagłych przypadkach (za pomocą śrubokręta, łyżeczki itepe) otworzyć drzwi z zewnątrz.
I z tej właśnie cechy owego zameczka skorzystałem podczas opracowywania mojego numeru, który polegał na tym, że po zaśnięciu rodzicieli zamknąłem z zewnątrz drzwi do wc.
Jak to mówią „kto rano wstaje, ten leje jak z cebra”.
Wyobrażam sobie minę (bo późniejszy opie*dol pamiętam) mojego ojca, który po całej nocy wstał na ciśnieniu i nie mógł się dostać do środka.

by Punkracy

* * * * *

Mój kawał polegał na tym, że jakieś cztery, czy pięć lat temu (1 kwietnia wypadał bodajże w weekend) wydrukowałem kilkadziesiąt ulotek, w których informowałem, że tego samego dnia, o 16:00 w pobliskiej szkole odbędzie się kiermasz mebli skórzanych. Dopisałem również, że sprzedawane będą tam końcówki serii, dlatego niektóre przedmioty można będzie nabyć po wyjątkowo okazyjnych cenach (np. skórzany fotel za 350 zł). Ponadto poprosiłem, aby każdy poinformował o kiermaszu swoich znajomych i zaznaczyłem, że osoba, która przyprowadzi ze sobą największą ilość ludzi, otrzyma komplet skórzany w prezencie. Ulotki te rozrzuciłem pod drzwiami większości swoich sąsiadów. Niestety zrobiłem to chyba na swoją niekorzyść, bo potem co chwilę musiałem biegać do drzwi i odpowiadać wszystkim, że nie jesteśmy zainteresowani wyprzedażą. Swoja drogą, ciekawe, czy ktoś o tej godzinie stawił się pod szkołą i jaką minę miał cieć gdy ujrzał pod drzwiami wygłodniały tanich gratów tłum...

by Pamys

* * * * *

Dla mnie niedoścignioną mistrzynią żartów prima aprilisowych jest moja rodzicielka. Przytoczę jeden przykład:
Sytuacja miała miejsce na początku lat 80-tych, matula ma pracowała w dziale zbytu w jednym z pomorskich browarów. W dniu żartu specjalnie przyszła dużo wcześniej do pracy i wywiesiła na tablicy ogłoszeń fax (sama sobie go wysłała) o tym, iż jest organizowany rejs "Batorym" i z zakładu mogą płynąć tylko 2 osoby (dodam tu, że kierownictwo do rozgarniętych nie należało). Fax ten wywołał niemałe poruszenie, gdyż te 2 miejsca od razu zaklepał dla siebie kierownik i przewodniczący związków zawodowych, pracownicy zaczęli protestować, padały hasła o nierówności społecznej itd. Tylko w dziale zbytu jakoś tak cicho było. Kierownik po godzinie juz umówiony był z fotografem i w trybie pilnym telefonicznie załatwiał sobie paszport, sytuacja stawała się w zakładzie coraz bardziej napięta, tym bardziej , że wieść o wycieczce rozeszła się lotem błyskawicy po innych zakładach z tej branży. Matula troszkę się przestraszyła, że przegięła ale postanowiła nie wycofywać się z tego co zaczęła i na kartce dopisała, że bilety do odebrania są u niej w biurze, prima aprilis i miłego rejsu. Szefostwo nie odzywało się do niej przez kilka miesięcy.

by Ja_kubek

A Ty zrobiłeś jakiś prima aprilisowy żart? Podziel się nim w komentarzach! I pamiętaj! Nie daj się nabrać!


2
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych LVIII
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu 15 zawodów, które już nie istnieją
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Oczekiwania kontra rzeczywistość VIII - największa profanacja pizzy
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Historia milionerki, która nie opuszczała pokoju hotelowego
Przejdź do artykułu Rozkoszne diabełki XXIX
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych LVIII

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą