Szukaj Pokaż menu

Autentyki CXXXIV - W życiu ważny jest smak!

44 856  
5   24  
W tym tygodniu, w kąciku historii z życia wziętych (czyt. Autentykach), przeczytacie m. in. o samochodach, wyjazdach z zakładu pracy oraz skandalu, który powinien spowodować natychmiastową reakcję Ministerstwa Spraw Zagranicznych....

MA SIĘ TEN WÓZ...


Otóż byłem ci ja dzisiaj u mojego przyjaciela mechanika, którego (mimo wielkiej do niego sympatii) nie lubię odwiedzać w pracy, bo zwykle wiąże się to z konkretnymi wydatkami. Zawsze jednak stara się on poprawić mój nastrój opowiastkami z branży. Wśród tych wszystkich opowieści, które pewnie znacie - o smarowaniu tarcz hamulcowych i pasków (żeby nie piszczały), podłączaniu odwrotnie kierunkowskazów, czy nalaniu benzyny do diesla, jedną usłyszałem po raz pierwszy...
Facet kupił (czyt. sprowadził) sobie w końcu pierwsze, w miarę normalne auto. Zaprosił kolegę na premierową przejażdżkę i chwali się, jednocześnie demonstrując:

Wielka księga zabaw traumatycznych LV

30 911  
4   9  
Zobacz więcej!Traumatycy wracają. Jak widać przeżyli Czaka. To wyczyn zważywszy na to, co wyprawiają. W ogóle - cud, że żyją. Zwłaszcza, że broń miotana i nie tylko miotana jest w ciągłym użyciu. Dziś kolejna porcja metod destrukcji zdrowia.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...


TOPOREK

Było to roku pańskiego 1980, gorące lato, miałem wtedy 5 czy 6 lat, okres zabaw w Indian i Kowboi, braterstwa krwi - dla nie wtajemniczonych brało się kawałek szkła lub czegoś ostrego, nacinało się skórę w okolicach nadgarstków i łączyło się z nadgarstkiem kolegi, naciętego oczywiście w ten sam sposób. Tak stawaliśmy się prawdziwymi braćmi, ktoś kto nie żył w tamtych czasach, nie jest w stanie nawet uchwycić 1% klimatu tamtych dni.
Pewnego razu przechodziłem obok jedynego sklepu osiedlowego,  w którym było wszystko typowe mydło i powidło, czyli w tamtych czasach prawie nic, w zasadzie zaglądało się tam z przyzwyczajenia, taki mały rytuał. Wchodzę i widzę, wspaniały jednoręczny toporek turystyczny - oczywiście produkcji ZSRR, oniemiałem z zachwytu.

Wielopak weekendowy CXLVIII

51 936  
6  
Lejdyz end żentelmen, dziś w jednym z kawałów coś specjalnie dla Was A poza tym w_irek zaprowadzi Was do księgarni, sharkis zabierze w podróż samolotem, cieciu zdradzi tajniki strategicznego myślenia, Rupertt opowie o arkanach wielkiej polityki, a skauty... skauty jak zwykle sadystycznie... A tak naprawdę panowie wielkie dzięki. Bez Was nie byłoby tego Wielopaka!
 
No to startujemy:

Mieszkaniec wsi Maśluchy wybrał sie do lasu po drzewo do pieca, bo zima nie odpuszczała, jakby się jakaś zwierzynka trafiła to zabrał obrzyna ze sobą.
Niestety przeciskając się przez krzaki, niechcąco pociągnął za spust i postrzelił sobie nogę.
Brocząc krwią, resztką sił doczołgał się do pobliskich zabudowań byłego PGR, szczęśliwym trafem mieszkał tam dawny pracownik zajmujący się świnkami, miał on do czynienia z zabiegami u świnek - od zajścia do zejścia, także na operacjach się znał. W stanie lekko nadającym się do użytku oznajmił.
- Nic do znieczulenia nie mam, bom właśnie resztę zużył i będę musiał wyjmować kule na żywca.
- Spokojnie dam rade, wyjmuj.
Po kilkudziesięciominutowej walce z kulą oraz snem, znachor wytaszczył kulkę i oznajmił
- Co jak co, ale żeby przez ten cały czas nie dać znać po sobie bólu, żadnego dźwięku, jęku nic, jestem normalnie zszokowany.
- Panie nie taki ból się przeżyło, dokładnie dwa razy było dużo gorzej.
- Tak? A w jakiej sytuacji?
- Raz jak przysiadłem w lesie pod krzaczkiem, żeby kreta wypuścić, jajkami w sidło trafiłem...
- O jezuuu.. Toć to potworność, chyba nie może być coś gorszego od takiego bólu!
- Może... Sidło było przywiązane do przygiętej do ziemi młodej brzózki...

by skaut22

* * * * *

- Wiesz Franek, tak naprawdę to denerwuje mnie w tobie tylko jedno...
- ??
- Twoja niekonsekwencja!
- ?!?!
- Codziennie to samo, o cokolwiek bym cię nie poprosiła: wynieś śmieci, przybij gwoździa, poobieraj ziemniaki - zawsze to samo: "zaraz", "nie pali się", "za chwilę" itd.
- No dobrze, a gdzie tu niekonsekwencja?
- W trakcie seksu mógłbyś się, cholera, trzymać tego schematu...

by Rupertt

* * * * *

Do księgarni wchodzi facet. Przegląda jakieś książki i z rozczarowaną miną odkłada je z powrotem na półki. W końcu podchodzi do sprzedawcy:
- Ma pan może jakiś dobry kryminał?
- Oczywiście - mówi sprzedawca wyciągając spod lady pachnący jeszcze farbą drukarską wolumin - Najnowsza powieść Roberta Lundluma. Wspaniała intryga, niesamowite zwroty akcji, cudowna narracja i co najważniejsze w kryminałach, do końca nie wiadomo kto zabijał.
- Świetnie, biorę - mówi gość - A jaki jest tytuł?
- "Stróż - morderca"

by w_irek

* * * * *

Podczas pierwszego pobytu Andrzeja Leppera w Brukseli na sesji parlamentu europejskiego doszło podobno do małego faux pas...
Panu Andrzejowi zachciało się mianowicie siku.
Jak, że czuł się tam jak widły w mennicy państwowej, poprosił o pomoc tamtejszą tłumaczkę, elegancką starszą panią.
Ta mu dokładnie wytłumaczyła:
„Pójdzie pan tym korytarzem do końca. Na ostatnich drzwiach po lewej stronie będzie napisane „Ladies”. Tam pan pod żadnym pozorem nie będzie wchodził. Po prawej stronie stoi natomiast napisane „Gentlemen”. Pomimo tego tam pan właśnie wejdzie...”

by sharkis

* * * * *

Noc. Idzie laseczka po parku. Nagle wyskakuje zza krzaków koleś. Z bejsbolem w ręku.
- Majki zdejmuj i na kolana! – krzyczy.
Dziewczyna zdejmuje i posłusznie wypina się w stronę kolesia. Ten bierze rozbieg i jebut z kopa z całej siły w dupę.
- Hehehehe, myślałaś, żem gwałciciel? A ja zwykły chuligan!

by skaut

* * * * *

Rok 1992. Z katastrofy rosyjskiego ( już rosyjskiego - end of ZSRR 25XII 91- przyp aut) na dziką wyspę przypływa szalupą garstka uratowanych marynarzy. Z krzaków wypadają ludożercy otaczają ich i oznajmiają, że zostaną wszyscy zjedzeni. Najstarszy stopniem bosman zaczyna negocjacje:
- Czy u was towarzysze rewolucja była?
- Nie - odpowiada zaskoczony kacyk
- A kolektywizacja? - drąży bosman
- Nie - coraz bardziej niepewnym głosem mówi kacyk
- A kult jednostki?
- Nieee!!!!
- A czyny społeczne w dzień urodzin Lenina? Też nie???
- Nie.
- No to skąd w was takie ku*wa zezwierzęcenie?

by w_irek

* * * * *

Stoi Cygan przy wejściu do Teatru Narodowego, fujara na wierzchu i leje po ścianie. Przechodzi obok wymuskana dama z gościem w pelisie i kołnierzu z nutrii.
- Fe, co za poruta! Człowieku, byś się wstydził! Przecież to Teatr Narodowy!
Cygan, odlawszy się, chowa przyrodzenie, zapina suwak i mruczy:
- Pierdzieleni nacjonaliści, nigdy nas nie polubią...

by skaut

* * * * *

Mr Carlson pracował na niewielkim lotnisku w australijskim outback´u. Był tam człowiekiem do wszystkiego. Zajmował się głównie przeładunkiem bagaży, ale był też odpowiedzialny za czystość na terenie lotniska. W któryś piątek zachorował jego kolega odpowiedzialny za odprawy, a na dodatek Mr Carlson udawał się sam ostatnim samolotem na zasłużony odpoczynek do Sydney. Roboty było więc co niemiara.
W ubraniu roboczym, pamiętającym poprzednie pięć ciężkich dni, Mr Carlson dokonał odprawy 25 pasażerów, skierował ich do odpowiednich pomieszczeń, zamknął halę odpraw (wcześniej ją z grubsza pozamiatał), zebrał bagaże i pocztę, zawiózł je elektrycznym samochodem do czekającej już maszyny, rozładował, następnie otworzył halę odlotów i po ponownym sprawdzeniu dokumentów, podprowadził pasażerów pod schody wiodące do maszyny.
Następnie szybko wrócił do sali odlotów, gdzie z braku czasu opróżnił jedynie popielniczki.
Mimo pośpiechu nie był już w stanie się przebrać, więc jedynie z six-pack´iem piwa Foster pod pachą zdążył w ostatniej chwili dobiec do samolotu.
Po zamknięciu ciężkich drzwi i przywitaniu ze stewardesami Mr Carlson, brudny i zmęczony ruszył w poszukiwaniu wolnego miejsca. Po drodze zatarasowała mu przejście jedna z pasażerek. Strach mieszał się w jej oczach z determinacją. Bardziej wysyczała niż powiedziała:
- Obserwowałam Pana przez cały czas. Jak Pan ma teraz jeszcze zamiar usiąść za sterami, to ja wysiadam!

by sharkis

* * * * *

Sąd Wojewódzki w Poznaniu:
- Dlaczego oskarżony utopił w wannie brata swojej żony? - pyta sędzia
- To przez nią - krzyczy histerycznie łysiejący facet - Przez to, że zawsze wierzyłem jej słowom.
- Nie rozumiem, proszę to wytłumaczyć.
- No więc, Wysoki Sądzie - trzęsącym głosem odpowiada chłopina - Wróciłem niespodziewanie, późnym wieczorem z delegacji. Żona w ponętnej koszulce nocnej, na stole dwa nakrycia. Siadłem i zacząłem jeść. Nagle z łazienki dobiegł mnie męski śpiew.
- O chyba szwagier przyjechał - pomyślałem, zerwałem się z krzesła i szybko poszedłem w kierunku łazienki, żeby się z nim przywitać. A wtedy ta głupia pi*da zaczęła się drzeć:
- To nie jest to o czym myślisz.

by w_irek

* * * * *

Pietka i Czapajew uciekają przed białymi. Czapajew idzie przodem, Pietka wlecze się, targając ciężki worek na plecach. W pewnej chwili ma jednak dość i prosi towarzysza:
- Wasilju Iwanowiczu, mogę wyrzucić ten wór?
- Nie można Pietka, w nim jest plan zdobycia Paryża.
Po jakimś czasie Pietka znów próbuje:
- Proszę, mogę wyrzucić to dziadostwo?
- Nie można! To jest super istotne strategicznie.
Wymkęli się obławie, siedzą i odpoczywają. Pietka otwiera wór, zagląda a tam tylko kartofle.
- Wasiliu Iwanowiczu, co to za plan???
- Patrz uważnie, Pietka - mówi Czapajew, wyciągając kartofle i układając je na ziemi - tu jesteśmy my, a tu Paryż...

by cieciu

* * * * *

Środek grudnia. Od dwóch miesięcy Norwegia ma w Stanach swojego nowego ambasadora. W jego biurze właśnie dzwoni telefon.
- Dzień dobry panie ambasadorze, jestem z New York Times, dzwonię by spytać co by pan chciał dostać na święta.
Ambasador nie jest głupi. Doskonale zna zasady, więc nie będzie żadnego skandalu.
- Proszę posłuchać, panie... Nie chcę żadnego prezentu. Wykluczone! To mogłoby być postrzegane jako łapówka i ja do tego nie dopuszczę. Do widzenia.
Następnego dnia znowu telefon.
- Dzień dobry, to znowu ja, może się pan jednak namyślił i powie co chciałby otrzymać jako prezent gwiazdkowy?
Ambasador cierpliwie wyjaśnia dlaczego nie bierze żadnych prezentów i rozmowa wkrótce się kończy.
Następnego dnia dziennikarz z New York Times’a dzwoni po raz kolejny, tym razem ambasador jest już wyraźnie wkurzony.
- Panie! Myślałem, że sobie już wszystko wyjaśniliśmy! Żadnych prezentów!
Jednak po chwili nieco się uspokaja i spokojnym głosem dodaje:
- No dobrze, niech będzie koszyk owoców. Tak, owoce będą w porządku. Naprawdę.
Teraz ambasador ma nadzieję, dziennikarz da mu spokój. To pewne, wszak owoce są niegroźne i nie spowodują niepotrzebnego skandalu.
Dwa dni później The NewYork Times publikuje:

CO AMBASADORZY CHCIELIBY NA GWIAZDKĘ

Niemiecki ambasador życzy sobie stabilnej ekonomii na świecie
Francuski ambasador życzy sobie kontynuowania dobrych wschodnio-zachodnich stosunków
Szwedzki ambasador życzy sobie aby zniknął problem głodu trzeciego świata.
.
.
.
.
Norweski ambasador chce koszyk owoców.

by Rupertt

* * * * *

Sprawdźmy jeszcze, co działo się w Wielopaku równo sto odcinków temu:

Spotykają się dwa dzięcioły, jeden z Puszczy Solskiej, a drugi z Białowieskiej. Ten pierwszy mówi:
- U nas to są takie drzewa, że jeszcze nie było dzięcioła, który zrobiłby w nich dziurę.
Na to ten drugi:
- E tam, ja bym zrobił.
I polecieli do Puszczy Solskiej, żeby się przekonać. Faktycznie, okazało się, że ten z Białowieskiej nie miał problemu ze zrobieniem otworu w drzewie. Po skończonej robocie mówi:
- A polećmy do nas, tam są dopiero wytrzymałe sztuki! Ja nie mogę im dać rady!
Polecieli, a tam okazało się, że dzięcioł z Puszczy Solskiej bez wysiłku poradził sobie z wydziobaniem dziupli.

Morał: Zawsze gdy jesteś z daleka od domu, twój narząd jest dużo twardszy.

by Tokkebi

* * * * *

Na lotnisku w Tel Aviv’ie przez bramkę kontrolną przechodzi pasażer z dwiema wielkimi walizami. Podejrzliwy celnik zażyczył sobie otwarcia bagażu. Pierwsza walizka okazuje się być po brzegi wypełniona bilonem w najróżniejszych walutach... Zaskoczony celnik przesłuchuje podróżnego:
- Skąd pan ma te pieniądze? Dlaczego to jest sam bilon?
- Panie oficerze... byłem na wakacjach w Europie, w restauracjach wchodziłem z brzytwą do kibelka i każdego sikającego tam goja prosiłem o mały datek dla biednych dzieci Izraela...
- Hmm... no tak, działał pan w słusznej sprawie... A co jest w tej drugiej walizce? Też monety?
- Ach!... żeby pan wiedział ilu po świecie chodzi egoistów, których nie wzrusza los biednych dzieci Izraela!..

by bobesh

Wszystko dobre szybko się kończy. Jeśli jeszcze Ci mało, tu znajdziesz link do 147 poprzednich odcinków Wielopaka Weekendowego . Miłej zabawy! ;)

Znasz świetny i nowy dowcip? To wrzuć go na nasze forum "Kawałki mięsne". Ale radzimy najpierw poczytać obszerne archiwa forum i strony głównej oraz korzystać z wyszukiwarki przed wrzuceniem czegokolwiek, sprawdzając czy nie jest to tzw. gwóźdź czyli coś, co już tutaj czytaliśmy. A wtedy być może to właśnie Ty za tydzień rozbawisz tysiące czytelników kolejnego Wielopaka weekendowego!
6
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych LV
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Najmocniejsze cytaty – ​Gwiazda filmów dla dorosłych zdradziła, ile zarabiała za jedną scenę, kiedy była numerem jeden w branży
Przejdź do artykułu Czy został(a) byś terrorystą-samobójcą?
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu I jeszcze 162 SMSy do wyboru
Przejdź do artykułu Mistrzowie Internetu – Aktywiszcze u lekarza
Przejdź do artykułu Zimowo, romantycznie, nastrojowo...
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Życzenia dla kogoś bardzo wyjątkowego...
Przejdź do artykułu Wielopak weekendowy CXLVII