Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak oszukać system? Oni znaleźli na to sposób! VI

79 195  
146   64  
Dziś będzie o wymianie bluzek bez wymiany, kolejce do dziekanatu, oszczędności podczas jazdy pociągiem oraz o tym, że opłaca się czytać skrypty. Zapraszam!

Przed ubiegłymi świętami Bożego Narodzenia postanowiłam część prezentów zakupić przez internet. Tak trafiłam na stronę pewnego sklepu odzieżowego, gdzie znalazłam dwie bluzy - jedna miała być dla mnie, druga dla siostry. Dokonałam zakupu, opłaciłam przesyłkę przez internet i czekam. Dwa dni później z ciekawości weszłam na stronę, a tam obniżki o 50%. Za dwie bluzy mogłabym zaoszczędzić dobrą stówę. Zajrzałam do regulaminu i poczytałam o możliwości bezpłatnego zwrotu w ciągu 14 dni od zamówienia. Wolałam się jednak upewnić, czy faktycznie otrzymam zwrot i zamówić jeszcze jedną taką samą paczkę - tym razem z rabatem. Wystosowałam maila z pytaniem i oczekiwałam na odpowiedź. Ta przyszła dość szybko - otrzymałam potwierdzenie, że mogę nadać paczkę i zamówić nową, a oni za pierwszą oddadzą zwrot lub jeśli jeszcze paczki nie otrzymałam, mogę jej po prostu nie przyjąć od kuriera. Ten drugi sposób podsunął mi jeszcze inny pomysł. Jako że przy nieodebraniu paczki oddaliby mi również pieniądze za koszt przesyłki, jako dobra klientka podsunęłam im jeszcze dodatkowe rozwiązanie. Aby nie byli stratni zaproponowałam, że skoro przesyłka jeszcze nie dotarła, to nie ma sensu bawić się w odsyłanie i ponowne zamawianie i wysyłanie, tylko umówmy się, że ja odbiorę paczkę, a oni niech sobie w systemie zaznaczą zwrot i ponowne wysłanie przesyłki. Osoba, z którą korespondowałam uznała, że to niegłupie, prosiła jedynie o wypełnienie karty zwrotu, podpisanie i wysłanie skanu mailem. W ten sposób otrzymałam pierwotną przesyłkę oraz zwrot połowy kosztów na swoje konto, a za zaoszczędzoną stówę dokupiłam dodatkowe paczki.

* * * * *

W osiedlowym markecie (nazwa niemiecko brzmiąca) przed wejściem na halę stoi urządzenie w ścianie do odbioru butelek po piwie. Ponieważ u mnie pod stołami i w każdej szafce takich rzeczy nie brakowało, wręcz się o nie potykało, żona kazała mi się tego pozbyć. Butelek po piwie miałem chyba ze 40 i jakiś sentyment nie pozwalał mi ich tak po prostu wyrzucić w kontener - uknułem plan…

Przy okazji zakupów włożyłem wszystkie butelki do automatu przyjmującego opakowania szklane, wydrukowałem kwitek na kilka złotych (równowartość czteropaka) i udałem się na halę sprzedaży. Po dokonaniu zakupów udałem się do punktu obsługi klienta i powiedziałem, że oddałem 40 butelek, żeby kupić piwo marki XXX w cenie 1,99 za sztukę (autentyczna promocja z gazetki), a tutaj jest po promocji i piwa nie ma. W związku z tym, że innego nie pijam, poprosiłem panią o oddanie moich butelek. Pani powiedziała, że oddać butelek nie może, ale zaproponowała zwrot kwoty z kwitka… Przyjąłem oczywiście pieniążki. Ten numer powtórzyłem jeszcze 3 razy.

Więc ogarnąłem system, w którym skup butelek bez paragonu działa.

* * * * *

Studia. Na koniec roku przyszedł czas składania indeksów. Po zebraniu wszystkich wpisów chcę iść do dziekanatu, a tu kolejka przez cały korytarz i do połowy schodów na niższe piętro. Cztery godziny stania minimum. Pomyślałem i wymyśliłem: indeks wraz z kartą egzaminacyjną schowałem do plecaka, wyjąłem jakąś teczkę na dokumenty, podszedłem pod dziekanat i mówię:

- Pani dziekan kazała mi to zanieść.

Wpuścili mnie, a ja złożyłem indeks.

* * * * *

Jakiś czas temu dość regularnie jeździłam jedną linią autobusową, o tej samej godzinie. Miasto małe, nie opłacało mi się kupować biletu miesięcznego, więc za każdym razem kupowałam bilet jednorazowy u kierowcy. Tego dnia nie miałam pieniędzy w bilonie, a kierowca nie miał mi jak wydać. Szybka kalkulacja. Kanary rzadko pełniły swoje obowiązki, więc zaufałam swojemu szczęściu i postanowiłam jechać bez biletu. Na którymś przystanku jednak wsiedli. Siedząc na swoim miejscu wymyślałam już jakąś bajeczkę o tym, co się stało z moim biletem. Kiedy szanowny kontroler poszedł do mnie, zaczęłam szukać biletu, którego nie mam w torebce. Bach. Znalazłam bilet z dnia poprzedniego, z tej samej linii, z tej samej godziny. Nie mając nic do stracenia podałam mu go. Pooglądał go chwilę, przedarł na pół i poszedł dalej. Może nie był to najsprytniejszy kanar, z jakim miałam do czynienia, ale ominął mnie mandat.

* * * * *

Wiadomo, życie studenta, a zwłaszcza biednego studenta, usłane różami nie jest. Każdy grosz się liczy. Można nieco zaoszczędzić na dojazdach pociągiem. Kupując bilet z miejscowości X do miejscowości Y płacę 8 zł. Czyli dziennie wychodzi 16 zł, bo jeszcze trzeba wrócić. Kupując bilet z miejscowości X do miejscowości Y przez miasto Z, na tej samej trasie, tym samym pociągiem, tyle że na 2 bilety, płacę 20 gr taniej w jedną stronę. Zaoszczędzić 2.80 zł tygodniowo zawsze spoko. Przeliczcie to przez miesiąc czy rok i już coś tam zawsze w kieszeni się odłoży.

* * * * *

Liceum - lekcja niemieckiego, mój ulubiony przedmiot. Cotygodniowym koszmarem były kartkówki ze słówek. Do dziś nie zapomnę stresu związanego ze świadomością, że moja niechęć nie tylko do wymowy, gramatyki, super długich słów, ale też ich pisowni, bardzo łatwo może skończyć się niezdanym przedmiotem, a tym samym niezaliczeniem całego roku. Aż do czasu, kiedy doszliśmy do klasowego porozumienia, że należałoby coś zakombinować i sprawić, by te męczarnie jakoś sobie złagodzić.

Patent był prosty, jednak wymagał stuprocentowej zgodności i odwagi całej klasy. Pani nauczycielka, swoją drogą nasza wychowawczyni, uczyła pół szkoły, więc łatwo było wykorzystać ograniczoną pamięć pani "profesor".

No więc kartkówki polegały na podyktowaniu przez nią określonej liczby słówek z podręcznika, a naszym zadaniem było szybkie ich przetłumaczenie na język niemiecki. I tu był nasz as w rękawie. Słówka były losowo wybrane z działu, który akurat przerabialiśmy. Wystarczyło więc przygotować alternatywną wersję słówek dla całej klasy i zapisać ją na identycznej kartce, której używaliśmy do zapisania oryginalnej listy, a na sam koniec sprytnie podmienić z tą napisaną w klasie.
Całe 2 lata klasa była mistrzem niemieckiego!

* * * * *

Jakoś z 2 miesiące temu postanowiłem kupić półeczkę na buty. Wypatrzyłem tanią i fajną, 3-poziomową, w Jysku. Jako że był to egzemplarz wystawowy, to podchodzę do gościa z obsługi i mówię, że chcę taką kupić. Gość mi na to, że wszystkie sprzedali i na sklepie już nie mają. Wróciłem do domu, wbijam na stronę Jyska i znalazłem tę półeczkę, sprawdzam jej dostępność w moim mieście i okolicach. Na magazynie, który znajduje się w tym samym budynku co sklep (to jest magazyn tego konkretnie sklepu) było ich 6... Oczywiście zamawiam z darmową dostawą do sklepu i po 45 minutach miałem do odbioru u tego samego typa. Nie było po nim widać jakiegokolwiek zmieszania.

* * * * *

W salonie meblowym chcieliśmy kupić zestaw kanapa, fotel etc. Z tym że obity skórą kosztował 10 000, a obity welurem 5000. Padło na tańszy. Jakoś po tygodniu okazało się, że psy zamieniły welur w burą szmatę. Jako że obicie było zapinane na zamek błyskawiczny, poczłapałem do sklepu po nowe. Śmieszna sprawa, bo nowe skórzane na cały zestaw kosztowało "tylko" 2000.

* * * * *

Trudny egzamin, z wytrzymałości materiałów. Połowę ćwiczeń opuściłem, notatki od kolegów niczego nie rozwiązują, czarna magia. Kupiłem skrypt wydany przez profesora. Ucząc się z niego, znalazłem masę błędów, głównie literówek, błędów w wyliczeniach, ale nie merytorycznych (na stwierdzenie merytorycznych zresztą nie miałem wiedzy i tak). Zrobiłem erratę i oddaję ją doktorantowi, który nas pilnował, żeby przekazał profesorowi. Po egzaminie był ustny. Profesor podziękował za darmową korektę i poinformował, że nie zdałem. Za dużo błędów. No ale skoro przeczytałem dogłębnie skrypt, to tę tróję mi da.

* * * * *

Wiele lat temu przyszło pismo, że fotoradar mnie zarejestrował i mam się zgłosić. Zignorowałem. Przyszły kolejne pisma, z coraz poważniejszymi pogróżkami, więc w końcu się pofatygowałem osobiście. Strażniczka miejska kładzie na biurku zdjęcie i pyta, czy rozpoznaję, kto prowadzi samochód. Fotka ładna i wyraźna, nawet widać, że prawidłowo trzymam kierownicę, więc mówię:
- Rozpoznaję, to ja jestem.
Strażniczka na to:
- A może pan jednak nie rozpoznaje?
Patrzę badawczo na kobietę, jaja sobie robi czy mnie podpuszcza, więc pytam ostrożnie:
- A gdybym nie rozpoznał, to co wtedy?
- To wtedy wystawiłabym panu mandat na 200 zł za utrudnianie śledztwa.
- A punkty karne?
- Bez punktów karnych.
- A gdybym rozpoznał?
- To wtedy mandat 100 zł i 5 pkt karnych, ale już upłynęło ponad 60 dni od zdarzenia, więc musiałabym skierować sprawę do sądu, a to jest tyle papierów...
- W takim razie nie rozpoznaję.
Przyjąłem mandat i rozstaliśmy się bardzo zadowoleni.

Teraz każdy zna ten sposób, ale wtedy było to dla mnie zaskakujące. Być może źle pamiętam kwoty, punkty i dni.

System oszukiwali: carolina1231, _Jocca, wilus3, rastafare, greatmefisto1, pawelekKRK, drwal78, Zygmuntek

Oszukałeś system? Opisz sytuację i wyślij do mnie. Jeśli posiadasz aktywne konto - wyślij mi Cześka, a jeśli nie masz konta - napisz do mnie maila na charakterek@joemonster.org

W poprzednim odcinku

35

Oglądany: 79195x | Komentarzy: 64 | Okejek: 146 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

18.04

17.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało