Po ostatnim pokazie ekstrafanek niektórzy Bojownicy nie popisali się klasą, ale znalazła się dziewczyna, która kocha piłkę i ma gdzieś opinie innych.
Pod
TYM WPISEM, przedstawiającym kandydatki w konkursie na ekstrafankę, pojawiło się sporo niezbyt miłych komentarzy.
Aż wstyd się zrobiło, że pokazałem te wesołe i uśmiechnięte dziewczyny. Niemiłe komentarze dotyczyły głównie urody dziewczyn, choć w żadnym miejscu nie zaznaczono, że jest to konkurs piękności.
Niektórzy myśleli nawet, że oceniamy klubowe szaliki…
Inni doszukali się na zdjęciach śladów trotylu i w trakcie oglądania posłyszeli odgłosy strzałów, wietrząc teorie spiskowe…
Panowie, może to zwykłe nieporozumienie, a może upadek rozumu i godności prawdziwego mężczyzny. Na szczęście znalazła się dziewczyna, która postanowiła wystartować w wyborach na ekstrafankę, pokazać klasę i jasno wyłożyć, o co tutaj tak naprawdę chodzi.
Musiała wykazać się hartem ducha i odwagą, bo przecież sama naraża się teraz na niemiłe komentarze dotyczące jej urody…
…czy powiązań z działaczami klubów…
…ktoś mógłby stwierdzić, że jej szal dupy nie urywa…
…albo że jej uśmiech odstrasza mrówki od cukru…
…ale ona ma to w nosie!
Najnowszą uczestniczką konkursu jest:
Dlaczego piłka nożna? Kocham piłkę! Teraz ostatnio całe ręce miałam mokre z tych nerwów, jak zremisowali. Jak grali do tyłu, to nawet klęłam. Do kościoła chodzę, w Boga wierzę, ale czasami mi się wyrwie. (śmiech)
Dlaczego Wisła Kraków? Kocham Wisłę! Mieszkam tu przecież w Węgrzcach Wielkich, koło Krakowa. Czasami jak grają do tyłu, to sama bym wskoczyła na boisko, wzięła piłkę i strzeliła! Inne kluby mnie nie interesują. Od dziecka woziłam syna na Wisłę (Kazimierza Kmiecika).
Dlaczego Ekstrafanka? Kibicuję od 1968 roku, odkąd syn Kazik grał w Wiśle. Jeździłam z drużyną do różnych miast: Mielca, Opola czy Chorzowa. Nie opuszczałam żadnego meczu. Mąż też jeździł, ale później już nie mógł po zawale. Zmarł, gdy miał 61 lat… Śpiewam na meczach, wyciągam z szafy szal! A największa radość jest jak strzelą bramkę! Chce się skakać, biegać, bardzo się cieszę, o tak! (pani Julia wyciąga ręce w górę – przyp. red.)
Od siebie dodam, że syn pani Julii – Kazimierz Kmiecik – to jeden z najbardziej utytułowanych polskich piłkarzy.
No i jak tej dziewczyny nie kochać?
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą