Dziś okazałem się piekielny wobec samego siebie, przez co (dosłownie i w przenośni) prawie padłem na zawał serca... Udałem się dziś oddać płytki krwi. Pobrano ode mnie krew do badań, czekam na swoją kolej do lekarza. Nagle ten idzie z paroma kartami (w tym moją), po czym wchodzi do pokoju swojej koleżanki i mówi dość głośno:
L[ekarz] - Mamy trąbę, dwa pozytywne.
Mi przed oczami zrobiło się czarno. Pierwsza myśl - HIV, albo inne gówno... Serce tak zaczęło mi walić, że słyszałem jego bicie. Zacząłem się pocić i poczerwieniałem. Lekarz wywołuje mnie na badanie. Wchodzę, trzęsę się. Ten pyta:
L - Wszystko w porządku?
Ja - Tak, tak...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą